Parabola to inaczej przypowieść. To historia mająca wszelkie znamiona autentyczności, a przede wszystkim bohaterów reagujących jak normalni ludzie, miejsce akcji znane szerokiemu kręgowi odbiorców czy też wydarzenia mogące zajść w każdym miejscu o niemal każdym czasie.
Pod tymi właśnie zdarzeniami i postaciami kryją się pewne zjawiska, które autor chciał zinterpretować, dotrzeć do ich sedna czy też zbadać powody ich powstawania i wpływ na autentycznych ludzi. Za parabolą kryją się głębokie treści moralizatorskie, skryte pod maską ku przestrodze czytelnikowi, który zdać musi sobie sprawę z łatwości napotkania na swej drodze zła.
Pierwszą interpretacją powieści Alberta Camusa jest oczywiście choroba, o której mówi sam tytuł. To siła przyrody, wykorzystująca ludzkie nawyki i cechy takie jak skłonność do życia w społeczności czy liczne kontakty powodowane częstymi zmianami miejsca pobytu.
Przypomina nam naszą podległość prawom matki - natury, od których nie uciekniemy na drodze postępu cywilizacyjnego. Choroba taka atakuje bez względu na pochodzenie czy sytuację społeczno - materialną; każdego zmusza do ograniczenia swoich praw.
Kolejnym zjawiskiem przedstawionym jako dżuma może być wojna. Ludzkość, odizolowana od siebie w zamkniętych wrogich obozach ma za zadanie zniszczyć się nawzajem. Na dodatek, podobnie jak w Oranie, na rogatkach zawsze czekają strażnicy, mogący posądzić o dezercję, karaną śmiercią. Liczba ofiar jest tak duża, że nie przerażają już nikogo ludzie ginący "na ulicy"; powszechność śmierci zmusza do coraz gorszego traktowania tak umarłych (nie ma ich gdzie grzebać), jak i żywych (potencjalnych umarłych). Nadchodzi oto czas wywózek do krematoriów, anonimowej śmierci, na której niektórzy potrafią robić dobre interesy - zawsze znajdą się jednostki nieczułe i samolubne, gotowe zniszczyć ludzi wolnych, którzy się im nie poddają (strzelający do tłumu Cottard).
Wojna rodzi ogromne zło fizyczne, które dosięga pod postacią kalectwa i cierpienia tych bezpośrednio walczących jak i biernych. To także poniżenie godności człowieka zmuszonego do życia w ciągłym strachu, do wyzbycia się prywatności tylko dlatego, że musi przetrwać.
Przestaje obowiązywać kodeks moralny. Rozszerza się zło moralne, którego zalążek dany jest każdemu człowiekowi i czeka tylko na sposobność ujawnienia się. Brak czyjejkolwiek odpowiedzialności za zbiorowe cierpienie rodzi apatię i przejawy agresji wobec anonimowych ludzi.
Jedynym dostrzeganym wyjściem z tej sytuacji jest wspólna służba dobrej sprawie. To jednak wymaga wysiłku fizycznego i psychicznego, dalszych poświęceń, tym razem już godnych ofiary w imię szczęścia i ocalenia pozostałych jeszcze przy życiu.