"Lekcja grozy"
Jest czwartkowa przerwa obiadowa. Siedzę na ławce w szkolnym korytarzu. Uczę się z części mowy, gdyż za 5 minut moja klasa pisze klasówkę z języka polskiego. Wokół mnie znajdują się uczniowie. Kilku chłopców ze starszych klas przepisuje pracę domową, młodsi uczniowie grają w gry, a parę dziewczyn w moim wieku przegląda katalog z kosmetykami. Przez okna wpadają promienie wiosennego słońca. Na beżowych ścianach wiszą gazetki o pisarzach i królach. Gdzieniegdzie na podłodze leżą opakowania po śniadaniach i kartki z zeszytów wyrzucone przez niechlujnych uczniów. Przez korytarz przechadza się historyczka z surową miną i dziennikiem pod pachą. Wkoło gra muzyka puszczana przez szkolne radio.
Nagle rozbrzmiewa dźwięk dzwonka. na twarzach moich kolegów i koleżanek z klasy maluje się wyraz przerażenia i strachu. Jola odmawia modlitwę z prośbą, żeby nauczyciel potknął się na schodach i złamał rękę, a Wojtek wali sobie podręcznikiem w głowę, a by wbić w nią wiedzę. Co chwilę ktoś mówi, że się boi lub że na pewno dostanie jedynkę. Wtem na korytarzu pojawia się nauczyciel języka polskiego. Wszyscy wzdrygają się z przerażenia, a serce zaczyna im bić mocniej. Nauczyciel zbliża się niemiłosiernie z wyrazem triumfu na twarzy. Otwiera drzwi do klasy i podtrzymuje nas na duch mówiąc: "No ludziska, no to dzisiaj was przetrzepię gnidy jerychońskie" Wchodzimy zestresowani do sali i zaczynamy pisać.
Korytarz jest już pusty. tylko pani sprzątaczka zbiera pozostałości po młodzieży. Słońce przysłonięte chmurą nie wpuszcza już swoich promieni do środka, a muzyka już nie gra. Wszyscy są w klasach i przyswajają wiedze, bądź męczą się na sprawdzianach.