Chciałbym opowiedzieć moją historię. Wydarzyła się ona dokładnie w dniu, w którym obchodziłem swoje trzynaste urodziny.
Dzień zaczął się zwyczajnie. Nie przypuszczając, iż ktokolwiek będzie pamiętał o moim święcie wstałem, ubrałem się i poszedłem zjeść śniadanie. Rodzice byli w pracy i nie zostawili mi żadnej wiadomości. Nie przejmowałem się tym. Pewnie znowu im wyleciało z głowy- myślałem. Nagle dostałem SMS’a, że z powodu braku prądu w naszej szkole wszystkie lekcje są odwołane. Byłem w siódmym niebie, bo kto lubi chodzić do szkoły? Nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić z tak cudownie rozpoczętym dniem. Nie miałem ochoty nigdzie się ruszyć, ponieważ na dworze było bardzo zimno. Pozostało mi, więc tylko czekanie i oglądanie telewizji. Beznadziejne urodziny- myślałem. Dopiero później dowiedziałem się w jak wielkim jestem błędzie.
Po dwóch godzinach samotnego oczekiwania na kogoś bliskiego zaczęła doskwierać mi nuda. Czas okropnie zaczął się dłużyć. Zasnąłem. Gwałtownie zbudził mnie dzwonek. Wstałem, pobiegłem do drzwi. Zobaczyłem tam nieznaną mi osobę. Pomyślałem, że to nowy listonosz lub znajomy rodziców. Nie otwierając drzwi powiedziałem, że nie ma nikogo starszego w domu i nie mogę go wpuścić. Tajemniczy osobnik nie przejął się tym. Nie wiem, jakim cudem przeszedł przez zamknięte drzwi. Byłem przerażony. Gość uśmiechnął się tajemniczo. Przyjrzałem mu się bardzo dokładnie. Nie był zbyt wysoki. Miał gęste, ciemne, rozczochrane włosy i brązowe oczy, które same się śmiały. Nie przypominał on ani kulturysty, ani sportowca. Ubrany był w długi, czarny płaszcz, na który niedbale była zarzucona niebieska chusta. Na nogach miał stare, zniszczone glany.
W pewnym momencie spytał, czemu jestem taki zdziwiony nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. On nie pytając już więcej o nic chwycił moją rękę i zasłonił mi oczy swoją chustą. Poczułem się bardzo dziwnie. Nie byłem w stanie poruszyć żadną częścią mojego ciała i jednocześnie wydawało mi się, że jestem lekki jak piórko. Po trzech minutach zjawa odsłoniła mi oczy. Znajdowaliśmy się w miejscu, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Gość oznajmił mi, że jest duchem dzieci, które obchodzą dzisiaj urodziny. Powiedział, że ma na imię Kacper. Spytałem go, gdzie się znajdujemy. On jednak nie chciał ujawnić tej tajemnicy. Zaprowadził mnie na pewne podwórko. Nie było to zbyt atrakcyjne miejsce. Wszędzie walały się śmieci i towarzyszył temu niezbyt miły zapach. Mówiąc wprost była to jedna z najbiedniejszych dzielnic miasta. Małym dzieciom nie przeszkadzało to. Wesoło bawiły się na śmietniku. Nagle jedno z dzieci wyszło na środek. „Wiecie, że dzisiaj mam urodziny?!”- krzyknął. Dzieci popatrzyły na niego. „Jak ja miałem urodziny to się nawet nie przyznałem”- oznajmił jeden z kolegów. Dzieci wspólnie przytakiwały chłopcu. I zabawa rozpoczynała się od nowa. Spytałem ducha, czy one nie mają nikogo bliskiego. „Niestety, rodzice tych dzieci nie zajmują się nimi wcale. Powiedział Kacper. Zrobiło mi się przykro i zacząłem współczuć temu chłopcu.
Później zjawa zabrała Mniewo domku biednej rodziny. Mieszkała tam wdowa z piątką dzieci. Przytuliła się do jednego z nich i mocno ucałowała. „Życzę ci wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia i szczęścia z okazji urodzin” - mówiła miłym głosem. Dziecko dziękując uściskało matkę. Gdy oglądałem tę historię, uświadomiłem sobie, że prezenty nie są najważniejsze. Zrozumiałem, że liczy się tylko pamięć i dobre słowo.
Duch uśmiechnął się po raz kolejny i złożył mi życzenia. „Mam nadzieję, że była to pożyteczna wyprawa” - oznajmił i zniknął. Obudziłem się w domu. Spojrzałem na zegarek. Za pięć minut mieli wrócić moi rodzice. Ucieszyłem się, że czas zleciał tak szybko. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Podbiegłem i ujrzałem całą rodzinę. Nie zdążyłem wypowiedzieć ani słowa, a oni od razu wręczyli mi wielkiego pluszowego ducha. Spojrzałam na nich podejrzliwie. I spytałam, czy zrobili to specjalnie. Oni zdziwili się i nie odpowiedzieli. Przytuliłem ich i podziękowałam za pamięć.
Jestem wdzięczny Kacprowi, gdyż to przez niego przez tę minutę byłem najszczęśliwszą osoba na świecie.