Samotność jest subiektywnie odczuwanym zjawiskiem. Stanem emocjonalnym człowieka najczęściej wynikającym z braku pozytywnych relacji z innymi osobami. Można odczuwać ją na wiele różnych sposobów. Jest kilka rodzajów samotności, między innymi samotność pustelnika i samotność w tłumie:
„-Na pustyni jest się trochę samotnym
-Równie samotnym jest się wśród ludzi” (Antoine de Saint-Exupery)
Uważam, że bycie introwertykiem jest gorsze od samotności w tłumie i postaram się to udowodnić.
Przede wszystkim człowiek, który jest sam: nie ma się do kogo odezwać, z kim porozmawiać, powymieniać poglądy. Przez zaległości w rozmowach da się zapomnieć o posługiwaniu językiem ojczystym. Brak towarzystwa może doprowadzić do szaleństwa, a także do utraty zachowań ludzkich lub poczucia moralności. Przykładem literackim tej samotności może być „Pianista” W. Szpilmana lub „Przygody Robinsona Cruzoe” Daniela Defoe. „By nie oszaleć z samotności(…)” pianista uregulował sobie tryb życia, przypominał kompozycje jakie kiedyś grał, książki, które niegdyś czytał, powtarzał sobie język angielski, aby go nie zaniedbać. Z kolei Robinson na kawałku kory narysował ludzką twarz w celu mówienia do niej. W przypadku samotności w tłumie jesteśmy odizolowani jedynie psychicznie, lecz fizycznie nadal mamy do kogo otworzyć buzię.
Odwołując się do „Hymnu” Słowackiego zaznaczę, że autorowi tekstu bardzo dokucza odosobnienie, tęsknota za domem, rodziną i ojczyzną. Martwi się tym kto go pochowa, gdy przyjdzie czas śmierci. Cytując Władysława Grzeszczyka: „Samotnym jest ten, kto się nie ma do kogo odezwać, do kogo podejść, przy kim umrzeć”, można zauważyć, że ludzie unikający samotności fizycznej, potrzebują ludzkiej obecności by czerpać z tego korzyści. Chcą mieć z kim się komunikować, chcą żeby ktoś wyprawił im pogrzeb kiedy odejdą.
Moim trzecim argumentem będzie strach. Sądzę, że ludzie boją się zostać samym ze sobą. Jest to dla nich zbyt trudne wyzwanie, więc uciekają w tłum ludzi, którzy zapewnią im sztuczność i płytkość kontaktów interpersonalnych, powierzchowność przypadkowych i nietrwałych relacji. Lęk przed swoimi myślami, przed własnym sumieniem i umysłem jest dla wielu osób bardzo dokuczliwy i kłopotliwy, toteż mniejszym problemem jest dla nich samotność w grupie ludzi.
Myślę, że wiele osób z trudem toleruje pozostawanie sam na sam z własnym umysłem, unikają ciszy, zamyślenia, więc włączają radio lub telewizor. Rzucają się w wir pracy, szukają sobie różnych zajęć, nadmiernie żyją towarzysko i społecznie. To bardzo typowe dla dzisiejszej cywilizacji: lęk przed samotnością psychiczną i fizyczną, która podobnie jak dla mnie jest według nich niełatwa do ścierpienia.